Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 9

Kiedy przyszedłem do Janusza Szostaka z pomysłem napisania artykułu o „nawiedzonym domu” tak naprawdę nie wiedziałem co się tam stało. Pracowałem wtedy na Bemowie i jedynie słyszałem o tej sprawie. Janusz Szostak bardzo się do tego pomysłu zapalił – jako młody chłopak pracował w tym gospodarstwie przez krótki czas. Podczas pracy nie spodziewałem się znaleźć świadków. Minęło przecież tyle lat. A jednak poznałem osobę, która dobrze pamiętała te zdarzenia. Przypadkowo (Choć uważam, że nie przypadkowo) zaczęliśmy rozmowę na cmentarzu w Starych Babicach. Dane świadka pozostawiłem dla swojej wiadomości, ponieważ w tym małym środowisku łatwo by Go zidentyfikowano. „- Aldona lubiła się ubrać, pani taka była, a wie pan, w rodzinach ogrodników jak jest? Wszyscy ciężko pracują.” Świadek przedstawił oboje małżonków Sz. jako bardzo porządnych, dobrych ludzi, uwikłanych w konwenanse środowiska ogrodników i konflikt na tle majątkowym. W bardzo pozytywnych słowach wyrażał się o Januszu Sz.: „-
Najnowsze posty

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 8

  Śledztwo trwało ponad rok, do 30 września 1987r. Prokurator Mirosław Kaliski zamykając postępowanie napisał w Postanowieniu o umorzeniu śledztwa: „Kwestia powodów dla których doszło do tragedii pozostanie na zawsze otwarta.” Zwrócił uwagę, że świadkowie w swych zeznaniach wskazują, że rodzina Sz. była spokojna i szczęśliwa. „Podłożem więc dokonania zabójstwa i samobójczej śmierci Janusza Sz. mogły być głębokie nieporozumienia rodzinne, których w toku śledztwa nie można w sposób absolutnie obiektywny ustalić, bądź też choroba psychiczna Janusza Sz., która objawiła się niespodziewanym silnym atakiem z bliżej nieokreślonej etiologii. W świetle zebranego materiału dowodowego nie stwierdzono bowiem również, że Janusz Sz. mógł na taką chorobę cierpieć.” Prokurator porusza kwestię, którą opisałem w poprzednim odcinku – a mianowicie konfliktu na tle majątkowego. Jednak nie rozstrzyga, czy było to przyczyną zbrodni. Każdy bowiem ze świadków jest w swoich zeznaniach subiektywny. Z ak

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 7

  Z akt śledztwa wyłania się obraz konfliktu, który powoli prowadził do tragicznego rozwiązania. Konfliktu, który kosztował życie dwojga dzieci. Podłożem całej tej sytuacji była prawdopodobnie walka o dom. Dom, który stał się potem symbolem tragedii i w internecie był opisywany jako „nawiedzony”. Jak już pisałem w roku 1976, jeszcze za życia rodziców nastąpił podział majątku rodziny Sz. Jego skutkiem miała być spłata dwóch sióstr i przejęcie gospodarstwa przez Janusza Sz. Jedna siostra Jolanta P. mieszkała pod Warszawą wraz z rodziną. W przeszłości była zaangażowana w konflikt (Doszło nawet do awantury i szarpaniny), jednak od jakiegoś czasu nie utrzymywała z bratem kontaktów. Co ciekawe gdyby plan Janusza Sz. się powiódł, zgliszcza domu przypadłyby jej. W toku śledztwa Milicjanci pytali nawet świadków czy słyszeli, że Janusz Sz. miał krzyczeć: „To wszystko niech wezmą P. i się udławią.” Sama Jolanta P. pytana w śledztwie o powody zbrodni zeznawała: „Brat bardzo się cieszył z d

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 6

  Nigdy wcześniej nie zajmowałem się samobójstwem rozszerzonym, ani w ogóle samobójstwem. Wydawało mi się, że takiej zbrodni może dokonać tylko jakiś psychopata, może sadysta. Zabić żonę w gniewie, to można sobie wyobrazić. Ale własne dzieci? Szczególnie gdy wyobrazimy sobie tę sytuację, że córka ukryta w pokoju, płacze i błaga swego ojca by ją wypuścił, ten zaś przedziera się przez dziurę w ścianie by ją zabić. Czy nie przyszło mu do głowy, by pozostawić dziewczynkę przy życiu? Być może podobne pytania zadawali sobie ludzie w 1986 roku? Może stąd wzięła się legenda o tym, że Milicja zatuszowała napad na dom? Po latach mylę sobie, że sprawca i tak bardziej humanitarnie potraktował swoje dzieci – zastrzelił je. Swojej matce i siostrze zablokował drogę ucieczki drewnianymi belkami i planował, że spali je żywcem. Odnoszę wrażenie, że największy ładunek gniewu skierował w ich stronę.   Z akt śledztwa wynika, że Aldona K. i Janusz Sz. wzięli ślub we wrześniu 1971r. Ona miała więc 18 lat

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 5

  Sądząc z akt sprawy śledztwo prowadził porucznik Mirosław Rode z Wydziału Kryminalnego Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych Warszawa Wola. Milicjant w pierwszej kolejności przesłuchał siostrę zamordowanego Janusza N. – Danutę N. Kobieta, wraz z matką mieszkały na piętrze domu i były ważnymi świadkami zdarzeń feralnej nocy.                Danuta N. zeznała, że nad ranem, około godziny 4.30, obudziły ją strzały. Pomyślała jednak, że brat na podwórku strzela do bezpańskich psów. Jednakże po chwili matka kobiety zauważyła, że płoną budynki gospodarcze. Danuta ruszyła do drzwi, jednak okazało się, że są one zaryglowane od zewnątrz. Zaczęła więc dobijać się do drzwi wewnątrz domu, które prowadziły do części budynku zamieszkanej przez małżonków Aldonę i Janusza N. Nikt jej nie odpowiedział, ale za drzwiami było słychać kolejne strzały. Danuta N. i jej matka pobiegły na strych domu, wyszły oknem na dach i w ten sposób wydostały się poza budynek. Kobieta zajęła się wyprowadzeniem Polon

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 4

W gazetach z tego okresu możemy znaleźć taki nekrolog: „Dnia 25 kwietnia 1986r. w godzinach rannych zginęli śmiercią tragiczną Aldona Sz. z domu K. lat 33, razem z córką Patrycją lat 13 i z synem Erykiem lat 10. Nabożeństwo żałobne odprawione zostanie w kościele parafialnym w Babicach Starych dnia 3 maja 1986 o godzinie 9.00 po czym nastąpi złożenie zwłok na cmentarzu miejscowym. O bolesnej stracie zawiadamiają pogrążeni w rozpaczy i bezgranicznym smutku Matka – babcia, ojciec – dziadek, siostra – ciocia, szwagier – wujek z dziećmi, prababcia i rodzina”                Drugi nekrolog brzmiał: „W dniu 25.04.1986 roku zginęli śmiercią tragiczną ŚP Aldona z K. Sz. lat 33, Janusz Sz. lat 41, Patrycja Sz. lat 13, Eryk Sz. lat 10. W wielkim bólu i rozpaczy żegnają ukochanych Alicja Sz. z rodziną.”                Jak widać śmierć rozdzieliła mieszkańców domu już na zawsze. I w nekrologach i w ostatniej drodze. Kobieta i dzieci spoczęli w głównej alei cmentarza parafialnego w Staryc

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część trzecia

  Być może odnosicie wrażenie, że nadmiernie rozciągam tę opowieść. Jednak ta historia obrosła legendami i tylko opisanie stanu zastanego podczas oględzin pozwoli mi potem rozwiać pewne wątpliwości. Część domu, której podlegały oględziny była jakby oddzielona od reszty. Za drzwiami, które również nosiły ślady ostrzału z broni śrutowej znajdował się duży pokój dzienny. Z niego natomiast wiodły drzwi do dwóch sypialni. W pokoju sypialnym znajdowały się ciała dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Ciała leżały obok siebie głowami. Obok leżała strzelba firmy Special Gewehl Lauf Stahl. W lufach znajdowała się jedna łuska i jeden nabój. Mężczyzna miał ranę postrzałową głowy, kobieta brzucha i szyi. Na dywanie w pokoju została rozlana benzyna. Obok stał kanister. Na stoliku zaś pudełko zapałek a w nim poza nowymi, pięć spalonych zapałek. W pierwszej sypialni nie było ofiar. Natomiast śruciny i krew w łóżku wskazywały, że ktoś został w nim postrzelony. Obok łózka stała zapakowana kobiecymi rzeczami