Kiedy przyszedłem do Janusza Szostaka z pomysłem napisania artykułu o „nawiedzonym domu” tak naprawdę nie wiedziałem co się tam stało. Pracowałem wtedy na Bemowie i jedynie słyszałem o tej sprawie. Janusz Szostak bardzo się do tego pomysłu zapalił – jako młody chłopak pracował w tym gospodarstwie przez krótki czas. Podczas pracy nie spodziewałem się znaleźć świadków. Minęło przecież tyle lat. A jednak poznałem osobę, która dobrze pamiętała te zdarzenia. Przypadkowo (Choć uważam, że nie przypadkowo) zaczęliśmy rozmowę na cmentarzu w Starych Babicach. Dane świadka pozostawiłem dla swojej wiadomości, ponieważ w tym małym środowisku łatwo by Go zidentyfikowano. „- Aldona lubiła się ubrać, pani taka była, a wie pan, w rodzinach ogrodników jak jest? Wszyscy ciężko pracują.” Świadek przedstawił oboje małżonków Sz. jako bardzo porządnych, dobrych ludzi, uwikłanych w konwenanse środowiska ogrodników i konflikt na tle majątkowym. W bardzo pozytywnych słowach wyrażał się o Januszu Sz.: „-
Śledztwo trwało ponad rok, do 30 września 1987r. Prokurator Mirosław Kaliski zamykając postępowanie napisał w Postanowieniu o umorzeniu śledztwa: „Kwestia powodów dla których doszło do tragedii pozostanie na zawsze otwarta.” Zwrócił uwagę, że świadkowie w swych zeznaniach wskazują, że rodzina Sz. była spokojna i szczęśliwa. „Podłożem więc dokonania zabójstwa i samobójczej śmierci Janusza Sz. mogły być głębokie nieporozumienia rodzinne, których w toku śledztwa nie można w sposób absolutnie obiektywny ustalić, bądź też choroba psychiczna Janusza Sz., która objawiła się niespodziewanym silnym atakiem z bliżej nieokreślonej etiologii. W świetle zebranego materiału dowodowego nie stwierdzono bowiem również, że Janusz Sz. mógł na taką chorobę cierpieć.” Prokurator porusza kwestię, którą opisałem w poprzednim odcinku – a mianowicie konfliktu na tle majątkowego. Jednak nie rozstrzyga, czy było to przyczyną zbrodni. Każdy bowiem ze świadków jest w swoich zeznaniach subiektywny. Z ak