Śledztwo trwało ponad rok, do 30
września 1987r. Prokurator Mirosław Kaliski zamykając postępowanie napisał w
Postanowieniu o umorzeniu śledztwa:
„Kwestia powodów dla
których doszło do tragedii pozostanie na zawsze otwarta.”
Zwrócił uwagę, że świadkowie w
swych zeznaniach wskazują, że rodzina Sz. była spokojna i szczęśliwa.
„Podłożem więc dokonania
zabójstwa i samobójczej śmierci Janusza Sz. mogły być głębokie nieporozumienia
rodzinne, których w toku śledztwa nie można w sposób absolutnie obiektywny
ustalić, bądź też choroba psychiczna Janusza Sz., która objawiła się
niespodziewanym silnym atakiem z bliżej nieokreślonej etiologii. W świetle
zebranego materiału dowodowego nie stwierdzono bowiem również, że Janusz Sz.
mógł na taką chorobę cierpieć.”
Prokurator porusza kwestię, którą
opisałem w poprzednim odcinku – a mianowicie konfliktu na tle majątkowego.
Jednak nie rozstrzyga, czy było to przyczyną zbrodni. Każdy bowiem ze świadków
jest w swoich zeznaniach subiektywny.
Z akt śledztwa wynika, że Milicja
Obywatelska długo poszukiwała biżuterii wartej 400 tyś zł, która była w domu i
zaginęła w okresie gdy doszło do zbrodni. Niestety nie udało się ustalić co się
z nią stało. Szkoda, ponieważ wydaje się, że był to ważny ślad prowadzący do
wyjaśnienia sprawy zabójstwa przy ulicy Szeligowskiej.
„Należy stwierdzić, że
zebrany materiał dowodowy nie dał żadnych podstaw do przyjęcia, że biżuteria
przedmiotowa znajdowała się w dniu 25.04.1986r. we wskazanej skrytce w pokoju
Janusza i Aldony Sz.
Również na ten temat gdzie
i kiedy biżuteria mogła być zabrana i kto mógł tego dokonać można snuć jedynie
hipotezy.”
Na tym moglibyśmy zakończyć
historię rodziny Sz. Dwa groby na dwóch cmentarzach. Na zawsze rozdzieleni.
Konflikt rodziny Sz. i K sprawił,
że przez wiele lat dom przy ulicy Szeligowskiej stał pusty. Potem Danuta N.
wynajęła go, by nie niszczał. Dom dorobił się wątpliwej renomy „nawiedzonego”.
Oto jeden z komentarzy (użytkownik Kabus) jaki znalazłem w Internecie::
„Do tego domu jeździliśmy
na początku, lat90, po dziś dzień, pamiętam zawartość w ciągu garaży, ciągniki,
dwa rozebrane polonezy, jeden stary, drugi nowy, znaczy 1984,rowerki dziecięce ,star
na podwórku, dom jeszcze zaplombowany, przez milicje, nienaruszony, którejś
nocy w 5 -ciu, zobaczyliśmy czarną
postać, przed garażem, wszyscy, jeden drugiego pukał, aby wiać, uciekaliśmy, drugą
bramą, w stronę pola, dopiero na Jelonkach, zatrzymaliśmy się ,miedzy blokami!”
W roku 2012 w lokalnej gazecie Bemowo
News ukazał się artkuł o domu. Na zdjęciach widać ten sam salon, którego
zdjęcia widzieliście, tyle, że już zdemolowany.
W roku 2013 dom kupił deweloper.
Jak to zwykle w takich przypadkach Warszawy – dom spłonął. Warszawska
dewoloperka znaczona jest śladem pożarów. Dzisiaj w tym miejscu stoi nowe
osiedle.
Za tydzień w ostatniej części
historii rodziny Sz. opowiem o moich ustaleniach w tej sprawie.
Komentarze
Prześlij komentarz