Kiedy przyszedłem do Janusza Szostaka z pomysłem napisania artykułu o „nawiedzonym domu” tak naprawdę nie wiedziałem co się tam stało. Pracowałem wtedy na Bemowie i jedynie słyszałem o tej sprawie. Janusz Szostak bardzo się do tego pomysłu zapalił – jako młody chłopak pracował w tym gospodarstwie przez krótki czas. Podczas pracy nie spodziewałem się znaleźć świadków. Minęło przecież tyle lat. A jednak poznałem osobę, która dobrze pamiętała te zdarzenia. Przypadkowo (Choć uważam, że nie przypadkowo) zaczęliśmy rozmowę na cmentarzu w Starych Babicach. Dane świadka pozostawiłem dla swojej wiadomości, ponieważ w tym małym środowisku łatwo by Go zidentyfikowano. „- Aldona lubiła się ubrać, pani taka była, a wie pan, w rodzinach ogrodników jak jest? Wszyscy ciężko pracują.” Świadek przedstawił oboje małżonków Sz. jako bardzo porządnych, dobrych ludzi, uwikłanych w konwenanse środowiska ogrodników i konflikt na tle majątkowym. W bardzo pozytywnych słowach wyrażał się o Januszu Sz.: „-