Przejdź do głównej zawartości

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 6

 



Nigdy wcześniej nie zajmowałem się samobójstwem rozszerzonym, ani w ogóle samobójstwem. Wydawało mi się, że takiej zbrodni może dokonać tylko jakiś psychopata, może sadysta. Zabić żonę w gniewie, to można sobie wyobrazić. Ale własne dzieci? Szczególnie gdy wyobrazimy sobie tę sytuację, że córka ukryta w pokoju, płacze i błaga swego ojca by ją wypuścił, ten zaś przedziera się przez dziurę w ścianie by ją zabić. Czy nie przyszło mu do głowy, by pozostawić dziewczynkę przy życiu? Być może podobne pytania zadawali sobie ludzie w 1986 roku? Może stąd wzięła się legenda o tym, że Milicja zatuszowała napad na dom?

Po latach mylę sobie, że sprawca i tak bardziej humanitarnie potraktował swoje dzieci – zastrzelił je. Swojej matce i siostrze zablokował drogę ucieczki drewnianymi belkami i planował, że spali je żywcem. Odnoszę wrażenie, że największy ładunek gniewu skierował w ich stronę.

 Z akt śledztwa wynika, że Aldona K. i Janusz Sz. wzięli ślub we wrześniu 1971r. Ona miała więc 18 lat, zaś On 26 lat. Jak na dzisiejsze standardy byli więc bardzo młodzi, jednak w ich czasach nie było to nic niezwykłego. Przez pierwsze pięć lat małżonkowie mieszkali z rodzicami dziewczyny. 13 miesięcy po ślubie przyszła na świat ich córka Patrycja, zaś w roku 1975 Eryk.

W roku 1976 nastąpił podział majątku rodziny Sz. W jednej części domu przy ulicy Szeligowskiej zamieszkał Janusz Sz. z rodziną, zaś w drugiej jego siostra Danuta N., jej mąż i matka Alicja Sz. Mężczyzna wyprowadził się z domu dwa miesiące przed zbrodnią.

W roku 1978 zmarł ojciec Janusza Sz. – Kazimierz. W tym samym roku mężczyzna wstąpił do koła łowieckiego. Zapewne wtedy w jego domu pojawiła się strzelba…

Gospodarstwo liczyło łącznie 5 hektarów, plus liczne zabudowania. Jak na ówczesne czasy taka wielkość gospodarstwa czyniła je średnim, jednak w tym przypadku mówimy o 5 hektarach warzyw na pograniczu stolicy. Jak wskazują świadkowie problemy sprawiały budynki, które wymagały ciągłych nakładów i remontów.  

Alicja Sz. w toku zeznań tak opowiadała o swym synu:

„Syn był spokojny, bardzo pracowity i raczej zamknięty w sobie.”

„Nigdy nie zauważyłam by między małżonkami dochodziło do ostrych spięć, awantur itp. Syn nie miał skłonności do alkoholu, pił okazjonalnie, ale nie upijał się. Nigdy nie widziałam go w stanie upojenia alkoholowego.”

„Syna oceniam jako człowieka spokojnego, raczej niekonfliktowego, pogodnego i bardzo pracowitego.”

Synową zaś oceniała jako osobę gadatliwą, towarzyską, mającą wielu znajomych.

Alicja Sz. opowiadała śledczym, że 23 kwietnia, w środę Janusz Sz. wraz z żoną i dziećmi pojechali na imieniny teścia, Jerzego K. W czwartek mężczyzna pracował w gospodarstwie, ale nie rozmawiał z matką. Nie rozmawiała z nią też synowa.

W czwartkowy wieczór Janusz z żoną i dziećmi około godziny 19.00 – 20.00 pojechali gdzieś samochodem. Nie wiadomo gdzie. Nie wiadomo także o której wrócili, gdyż Alicja Sz. zwyczajowo chodziła spać o godzinie 21.40. Na pewno było to po tej godzinie. Nie wiemy więc jakie zdarzenia miały miejsce pomiędzy wyjazdem rodziny, a piątkowym porankiem.

Ciekawych informacji dostarcza protokół oględzin.

Po pierwsze Aldona Sz. zginęła w nocnej koszuli. Spała więc jak co noc w swoim łóżku. Jednocześnie obok łózka stała walizka zapełniona kobiecymi ubraniami. Tak jakby następnego poranka zamierzała się wyprowadzić.

Po drugie w pokoju stał ozdobny słupek, na którym stała doniczka z kwiatkiem. Słupek ten miał w swej konstrukcji skrytkę. W skrytce zaś znaleziono pudełka po biżuterii o cenach 11 880 zł oraz 28 000 zł. Co ważne skrytkę tę wskazała milicjantom siostra Janusza Sz., Tamara M. Wbrew temu co wymyślali ludzie nie jest więc możliwe, że biżuterię skradli włamywacze (ponieważ nie ma śladów włamania), ani nie skradli jej Milicjanci, ponieważ należałoby przyjąć, że w kradzież zamieszana jest rodzina ofiar.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 8

  Śledztwo trwało ponad rok, do 30 września 1987r. Prokurator Mirosław Kaliski zamykając postępowanie napisał w Postanowieniu o umorzeniu śledztwa: „Kwestia powodów dla których doszło do tragedii pozostanie na zawsze otwarta.” Zwrócił uwagę, że świadkowie w swych zeznaniach wskazują, że rodzina Sz. była spokojna i szczęśliwa. „Podłożem więc dokonania zabójstwa i samobójczej śmierci Janusza Sz. mogły być głębokie nieporozumienia rodzinne, których w toku śledztwa nie można w sposób absolutnie obiektywny ustalić, bądź też choroba psychiczna Janusza Sz., która objawiła się niespodziewanym silnym atakiem z bliżej nieokreślonej etiologii. W świetle zebranego materiału dowodowego nie stwierdzono bowiem również, że Janusz Sz. mógł na taką chorobę cierpieć.” Prokurator porusza kwestię, którą opisałem w poprzednim odcinku – a mianowicie konfliktu na tle majątkowego. Jednak nie rozstrzyga, czy było to przyczyną zbrodni. Każdy bowiem ze świadków jest w swoich zeznaniach subiektywny. Z ak

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część trzecia

  Być może odnosicie wrażenie, że nadmiernie rozciągam tę opowieść. Jednak ta historia obrosła legendami i tylko opisanie stanu zastanego podczas oględzin pozwoli mi potem rozwiać pewne wątpliwości. Część domu, której podlegały oględziny była jakby oddzielona od reszty. Za drzwiami, które również nosiły ślady ostrzału z broni śrutowej znajdował się duży pokój dzienny. Z niego natomiast wiodły drzwi do dwóch sypialni. W pokoju sypialnym znajdowały się ciała dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Ciała leżały obok siebie głowami. Obok leżała strzelba firmy Special Gewehl Lauf Stahl. W lufach znajdowała się jedna łuska i jeden nabój. Mężczyzna miał ranę postrzałową głowy, kobieta brzucha i szyi. Na dywanie w pokoju została rozlana benzyna. Obok stał kanister. Na stoliku zaś pudełko zapałek a w nim poza nowymi, pięć spalonych zapałek. W pierwszej sypialni nie było ofiar. Natomiast śruciny i krew w łóżku wskazywały, że ktoś został w nim postrzelony. Obok łózka stała zapakowana kobiecymi rzeczami

Przegrupowanie

      Kiedy byłem uczniem liceum, chciałem w swej młodzieńczej naiwności pełnić służbę oficera Zarządu Kontrwywiadu UOP. Pod tym kątem wybierałem uczelnię - bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałem wtedy co chciałbym studiować. Służba - to mnie interesowało. Tak na marginesie powiem tylko, że Urząd Ochrony Państwa rozwiązano gdy byłem na bodajże trzecim roku.     Jeszcze wcześniej, bo już w podstawówce, pisałem książki do szuflady. Zawsze sensacyjne i   opowiadające o heroizmie i ratowaniu niewinnych. Cały mój dorobek literacki to dwa opowiadania wydane w tomiku "Ciężar decyzji". W praktyce okazało się, że wymyślanie fabuły mnie nie kręci. Wolę analizować akta spraw, które zdarzyły się naprawdę.      Minęły lata i oto w roku 2014 poznałem Janusza Szostaka, redaktora naczelnego magazynu kryminalnego Reporter. Tak zaczęła  się moja przygoda z pisaniem artykułów o niewykrytych zbrodniach.      Nagle pod koniec 2021 roku Janusz Szostak zmarł, zaś Reporter stał się historią. Ostat