Przejdź do głównej zawartości

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 9


Kiedy przyszedłem do Janusza Szostaka z pomysłem napisania artykułu o „nawiedzonym domu” tak naprawdę nie wiedziałem co się tam stało. Pracowałem wtedy na Bemowie i jedynie słyszałem o tej sprawie. Janusz Szostak bardzo się do tego pomysłu zapalił – jako młody chłopak pracował w tym gospodarstwie przez krótki czas.

Podczas pracy nie spodziewałem się znaleźć świadków. Minęło przecież tyle lat. A jednak poznałem osobę, która dobrze pamiętała te zdarzenia. Przypadkowo (Choć uważam, że nie przypadkowo) zaczęliśmy rozmowę na cmentarzu w Starych Babicach. Dane świadka pozostawiłem dla swojej wiadomości, ponieważ w tym małym środowisku łatwo by Go zidentyfikowano.

„- Aldona lubiła się ubrać, pani taka była, a wie pan, w rodzinach ogrodników jak jest? Wszyscy ciężko pracują.”

Świadek przedstawił oboje małżonków Sz. jako bardzo porządnych, dobrych ludzi, uwikłanych w konwenanse środowiska ogrodników i konflikt na tle majątkowym. W bardzo pozytywnych słowach wyrażał się o Januszu Sz.:

„- bardzo porządny człowiek, spokojny, może za spokojny?”

O jego siostrze, Danucie, świadek powiedział:

„- Ona chciała zostać w gospodarstwie, a siostra miała już mieszkanie, ale się nie przeprowadzała. Ciągle tam była.”

Potwierdza, że była to podstawa konfliktu – kto odziedziczy rodzinny dom. Danuta N. została spłacona dużą kwotą pieniędzy. Za te pieniądze kupiła mieszkanie na Bemowie. Przypominam, że były to lata osiemdziesiąte. Nie można było od tak kupić sobie mieszkania. Trzeba było być członkiem spółdzielni mieszkaniowej, posiadać książeczkę, czekać latami. Zakup mieszkania był nie do końca legalny. Spółdzielnie mieszkaniowe tropiły pustostany. A mimo to siostra Janusza Sz. wolała ryzykować i mieszkać nadal w domu rodziców. Rozstała się z mężem i mieszkała z matką. Skutek? Alicja Sz. postanowiła odejść od męża.

„- Ona chciała odejść. On nie wiedział jak ją zatrzymać”

„- Wstyd. Straszny wstyd. Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami. Zaściankowość taka.”

„- Może jak by się wyniosła (mowa o Danucie N.) to by się jakoś pogodzili sami.”

„- W środowisku ogrodników jak od kogoś odeszła żona to był straszny wstyd”.

Faktycznie w sypialni Alicji Sz. stała zapakowana walizka. Ale co ciekawe nie było takich walizek w pokojach dzieci. Alicja Sz. jak możemy się domyślać chciała odejść sama. W jej portfelu znaleziono zdjęcia dzieci, rodziców i męża oraz kilka tysięcy złotych. Podczas wieczora poprzedzającego tragiczne zdarzenia rodzina gdzieś wyjechała. Szkoda, że nie udało się ustalić gdzie.

„- Wie pan człowiek w szale… A dzieci to może nie chciał by na to patrzyły, by nie były bez ojca i matki. To była konsekwencja jej zabójstwa”.

„- Z tego co pan mówi, wynika, że on ją bardzo kochał?

- Bardzo!”

Niestety wszystko wskazuje na to, że odejście żony było tym momentem, w którym Janusz Sz. poczuł, że dłużej nie wytrzyma. Gospodarstwo, konflikt z siostrami, a teraz odejście ukochanej kobiety… Nie umiem sobie nawet wyobrazić jakie myśli kłębią się w głowie człowieka, który postanawia zabić ludzi, których kocha. Czy przechodzi mu przez myśl, że to najgorszy możliwy pomysł?



Pozostaje ostatnia sprawa do wyjaśnienia, a mianowicie biżuteria, która zniknęła ze schowka. Wydaje się pewne, że z domu przy Szeligowskiej zabrała ją Aldona Sz. Był to prezent od ojca, więc kobieta traktowała zapewne biżuterię jako rodzaj polisy na nowe życie.

Biorąc pod uwagę, że mimo rocznego śledztwa Milicja Obywatelska nie znalazła biżuterii, musiała ona być zdeponowana u kogoś spoza rodziny Aldony Sz. Osoba ta zapewne była zaufanym przyjacielem kobiety. I ta osoba, gdyby do niej dotrzeć, zapewne opowiedziałaby o motywach zbrodni przy ulicy Szeligowskiej.

Janusz Sz. kochał swą żonę i dzieci. A jednak ich zabił. Uważał, że nie ma innej możliwości. Oby Bóg mu wybaczył ten czyn. Oby wybaczył także tym osobom, które przez miłość do pieniędzy i  starego domu doprowadziły Janusza Sz. do tego co zrobił.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część 8

  Śledztwo trwało ponad rok, do 30 września 1987r. Prokurator Mirosław Kaliski zamykając postępowanie napisał w Postanowieniu o umorzeniu śledztwa: „Kwestia powodów dla których doszło do tragedii pozostanie na zawsze otwarta.” Zwrócił uwagę, że świadkowie w swych zeznaniach wskazują, że rodzina Sz. była spokojna i szczęśliwa. „Podłożem więc dokonania zabójstwa i samobójczej śmierci Janusza Sz. mogły być głębokie nieporozumienia rodzinne, których w toku śledztwa nie można w sposób absolutnie obiektywny ustalić, bądź też choroba psychiczna Janusza Sz., która objawiła się niespodziewanym silnym atakiem z bliżej nieokreślonej etiologii. W świetle zebranego materiału dowodowego nie stwierdzono bowiem również, że Janusz Sz. mógł na taką chorobę cierpieć.” Prokurator porusza kwestię, którą opisałem w poprzednim odcinku – a mianowicie konfliktu na tle majątkowego. Jednak nie rozstrzyga, czy było to przyczyną zbrodni. Każdy bowiem ze świadków jest w swoich zeznaniach subiektywny. Z ak

Wtedy wszystko musiało zostawać za drzwiami - część trzecia

  Być może odnosicie wrażenie, że nadmiernie rozciągam tę opowieść. Jednak ta historia obrosła legendami i tylko opisanie stanu zastanego podczas oględzin pozwoli mi potem rozwiać pewne wątpliwości. Część domu, której podlegały oględziny była jakby oddzielona od reszty. Za drzwiami, które również nosiły ślady ostrzału z broni śrutowej znajdował się duży pokój dzienny. Z niego natomiast wiodły drzwi do dwóch sypialni. W pokoju sypialnym znajdowały się ciała dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Ciała leżały obok siebie głowami. Obok leżała strzelba firmy Special Gewehl Lauf Stahl. W lufach znajdowała się jedna łuska i jeden nabój. Mężczyzna miał ranę postrzałową głowy, kobieta brzucha i szyi. Na dywanie w pokoju została rozlana benzyna. Obok stał kanister. Na stoliku zaś pudełko zapałek a w nim poza nowymi, pięć spalonych zapałek. W pierwszej sypialni nie było ofiar. Natomiast śruciny i krew w łóżku wskazywały, że ktoś został w nim postrzelony. Obok łózka stała zapakowana kobiecymi rzeczami

Przegrupowanie

      Kiedy byłem uczniem liceum, chciałem w swej młodzieńczej naiwności pełnić służbę oficera Zarządu Kontrwywiadu UOP. Pod tym kątem wybierałem uczelnię - bo szczerze powiedziawszy nie wiedziałem wtedy co chciałbym studiować. Służba - to mnie interesowało. Tak na marginesie powiem tylko, że Urząd Ochrony Państwa rozwiązano gdy byłem na bodajże trzecim roku.     Jeszcze wcześniej, bo już w podstawówce, pisałem książki do szuflady. Zawsze sensacyjne i   opowiadające o heroizmie i ratowaniu niewinnych. Cały mój dorobek literacki to dwa opowiadania wydane w tomiku "Ciężar decyzji". W praktyce okazało się, że wymyślanie fabuły mnie nie kręci. Wolę analizować akta spraw, które zdarzyły się naprawdę.      Minęły lata i oto w roku 2014 poznałem Janusza Szostaka, redaktora naczelnego magazynu kryminalnego Reporter. Tak zaczęła  się moja przygoda z pisaniem artykułów o niewykrytych zbrodniach.      Nagle pod koniec 2021 roku Janusz Szostak zmarł, zaś Reporter stał się historią. Ostat