Sądząc z akt sprawy śledztwo prowadził porucznik Mirosław
Rode z Wydziału Kryminalnego Dzielnicowego Urzędu Spraw Wewnętrznych Warszawa
Wola. Milicjant w pierwszej kolejności przesłuchał siostrę zamordowanego
Janusza N. – Danutę N. Kobieta, wraz z matką mieszkały na piętrze domu i były
ważnymi świadkami zdarzeń feralnej nocy.
Danuta
N. zeznała, że nad ranem, około godziny 4.30, obudziły ją strzały. Pomyślała
jednak, że brat na podwórku strzela do bezpańskich psów. Jednakże po chwili matka
kobiety zauważyła, że płoną budynki gospodarcze. Danuta ruszyła do drzwi,
jednak okazało się, że są one zaryglowane od zewnątrz. Zaczęła więc dobijać się
do drzwi wewnątrz domu, które prowadziły do części budynku zamieszkanej przez małżonków
Aldonę i Janusza N. Nikt jej nie odpowiedział, ale za drzwiami było słychać
kolejne strzały.
Danuta N. i jej matka pobiegły na
strych domu, wyszły oknem na dach i w ten sposób wydostały się poza budynek.
Kobieta zajęła się wyprowadzeniem Poloneza z płonących zabudowań, zaś matka
pobiegła do sąsiadów by wezwać straż pożarną. Gdy przybiegli sąsiedzi padł
ostatni strzał…
Zeznania Danuty N. oraz wyniki sekcji zwłok
pozwalają nam w przybliżeniu odtworzyć zdarzenia feralnej nocy.
Gdy padł pierwszy strzał,
rozwijał się już pożar zabudowań. Należy więc przyjąć, że Janusz N. nie spał w
nocy, tylko przygotowywał gospodarstwo do jego podpalenia. Zaryglował także
drzwi prowadzące do części domu zamieszkanej przez swoją matkę i siostrę.
Prawdopodobnie chciał by kobiety zginęły w pożarze.
Trudno powiedzieć, czy pierwszy
strzał oddał do swego 10 letniego syna, czy żony. Syn zginął w łóżku, zaś łózko
małżeńskie było zakrwawione i były w nim śruciny. Z postanowienia o umorzeniu
śledztwa wynika, że matka mężczyzny słyszała krzyk Aldony Sz. „Janusz co
robisz?”.
Kobieta odniosła rany, jednak
zginęła od postrzału w szyję już w salonie. Oznacza to, że ranna wydostała się
z łózka. Wydarzenia te miały miejsce już w łunie pożaru i przy dźwiękach
dobijającej się do drzwi Danuty N.
Następnie Janusz N. udał się do
pokoju 13 letniej Patrycji. Dziewczyna zorientowała się jednak co się dzieje i zamknęła
na klucz drzwi do swego pokoju. Niestety nie mogła uciec z domu oknem, ze
względu na kraty w oknach. Ojciec próbował odstrzelić zamek drzwi, jednak nie
udało mu się to. Niestety w ścianie pomiędzy salonem, a pokojem Patrycji
zamocowane było duże akwarium z rybkami. Janusz N. rozbił je i dziurą w ścianie
przeszedł do pokoju córki.
Następnie, gdy już nadbiegali
świadkowie Janusz N. rozlał w salonie benzynę i próbował podpalić zapałki. Z
jakiegoś powodu nie udało mu się to, więc zaniechał podpalenia, stanął nad
zwłokami żony, postawił strzelbę na podłodze i wystrzelił sobie w żuchwę.
Wiemy już jak doszło do zbrodni, pozostaje
pytanie dlaczego.
Komentarze
Prześlij komentarz